Podróż do Turcji była bardzo spontaniczna, bo wycieczkę kupiłam 2 dni przed wylotem. Potrzebowałam resetu od codzienności, przejścia się po plaży i złapania oddechu. Wyjątkowo ten wyjazd nie był nastawiony na zwiedzanie. Chciałam poleżeć i oddać się jedynie opalaniu i czytaniu książek. Z całego planu wypoczynku niewiele wyszło, ponieważ nie potrafię usiedzieć na miejscu.
Alanya
Ponieważ lądowanie miałam w Antalya do miejsca docelowgo jedzie się około 2,5 – 3 godzin. Sam hotel [Sultan Sipahi] był położony w ścisłym centrum miejscowości, a dodakowo jego autetem była bliskość do plaży – dosłownie przejście przez ulicę i już jesteśmy na plaży Kleopatry.
[kliknij aby powiększyć]
Plaża jest faktycznie bardzo ładna, czysta, szeroka i długa. Oczywiście serwis plażowy jest dodatkowo płatny i kosztuje 2 euro za każdą rzecz tj: parasol, leżak. Więc na dwie osoby za dzień koszt to 8 euro. Miłym udogodnieniem jest darmowe WiFi na plaży – działa, cóż, wolno ale działa. Na ściągnięcie poczty, przeczytanie kolejnego mojego postu wystarczy:)
Miasto
Alanya w moim odczuciu, to tak naprawdę kilka ulic. Co na nich przeważa? restauracje, puby i niezliczona ilość bazarów. Zagłębiając się w boczne uliczki, dalej od morza możesz zobaczyć zupełnie inny klimat miasta. Tam życie toczy się o wiele wolniej. Rozbity samochód, wózek do zbierania złomu czy dzieci bawiące się na ulicy piłką to widok, który staje się nieodłączoną częścią miasta, gdy zaczniemy eksplorować dalsze zakątki.
Samo centrum jest naprawdę ładne. Palmy, czyste ulice i poczucie bezpieczeństwa, które nie opuszcza nas nawet w nocy. Jedyne na co należy uważać, to przejścia dla pieszych. Te większe mają sygnalizacje świetlną, natomiast co kilkanaście metrów możemy przejść na drugą stronę ulicy i tutaj należy już mocno uważać, ponieważ kierowca nie zatrzymuje się żeby nas przepuścić. Na przejściach bez sygnalizacji pieszy jest traktowany jak powietrze, jak uda się przejść, to jeteś zwycięzcą.
Grad Bazaar
To naprawdę olbrzymie targowisko rozciągające się obok głównej ulicy miasta. Co tam możemy spotkać? Niepoliczalną ilość staniowisk z podrobionymi produktami. Uwierzcie mi tam znajdziecie wszystko. Od torebki Chanel po buty Nike. Nie ma rzeczy, której tam chyba nie ma. Każdy punkt ma praktycznie ten sam asortyment.
Jak z jakością i ceną? Cóż, ta jest mocno wątpliwa. Wchodząc na Grand Bazaar musisz liczyc się z tym, że co kilkanaście metrów właściwiel sklepu będzie na Twój widok radośnie wykrzywiał taniej niż w biedronce, Robert Lewandowski, zobacz super produkt. Jeśli dasz się skusić zaproszeniem do jego wnętrza – uwierz mi szybko nie wyjdziesz. Właściciel zrobi wszystko żebyś tylko nie wyszedł, pokaże Ci cały sklep, zaproponuje turecką herbatę ot żeby klient coś kupił. Ceny zwyczajowo są w lirarch tureckich, natomiast płatności przyjmują bez problemu w dolarach, euro kończąc na kartach płatniczych. Jeśli zdecydujesz się na zakup “oryginalnych” rzeczy pamiętaj, że ceny podane przez właścieiela są delikatnie mówiąc zawyżone. Jaka jest “dobra” cena zakupu? Około 30% wartości początkowej. Bez problemu zejdziesz do połowy ceny widocznej na metce – ale ostrzegam, to są podróby, często fatalnie wykonane, jednorazówki.
Poza całą gamą ubrań, torebek i okularów na bazarze dostaniesz także elektronikę – oczywiście też podrobioną. Tutaj musisz szczególnie uważać, ponieważ są one pakowane w oryginalne kartony producenta wraz z hologramem (!), a właściciel bez mrugnięcia okiem powie, że gwarancja jest honorowana na całym świecie.
WYNAJEM AUTA
To moja ulubiona forma podróżowania po danym miejscu. Sama mogę zdecydować co i kiedy chce zobaczyć, więc bez wahania drugiego dnia wynajęłam samochód. Zanim wynajęłam w lokalnym biurze sprawdzałam ceny w interncie i niestety tam nie było tanio. Jeśli chcesz wynająć auto lub motor najbardziej się opłaca zrobić to w jednym z wielu punktów przy ulicy. Cena samochodu jest zależna od jego typu ale kosztuje od 20 euro za dzień do 40 euro + koszt dodatkowe ubezpieczenia, który znosi wkład własny do 200 euro – w przypadku zarysowań, stłuczki.
Ja zdecydowałam się na 15 letnie Suzuki 4×4 w wersji cabrio. Dlaczego ten samochód? Bo daje olbrzymią frajdę z jazdy po bezdrożach jakich jest mnóstwo dookoła miasta! Samochód jest dla osób, które lubią masochizm – bez wspomagania, bez klimatyzacji i jedyną elektryczną rzeczą – rozrusznikiem.
Pomimo paradoksalnie olbrzymich minusów i temperatury, która i tak była łaskawa w czerwcu – jedynie 34 stopni w cieniu małe 4×4 dzielnie pokonywało każdą przeszkodę.
W kolejnym wpisie pokażę Wam atrakcje, jakie możecie zobaczyć jeśli zdecydujecie się na wypożyczenie samochodu.
Zostaw odpowiedź